Rafał Hajduga, prezes Rodzinnych Ogrodów Działkowych Brzoskwinia w Gliwicach , podobnie jak pięciu innych prezesów, jest zdumiony działaniami miasta. Przede wszystkim dlatego, że pojawiają się jedynie ogólne sformułowania o ratowaniu przed powodzią, tak, jakby zupełnie nie liczyło się to, że niemało ludzi kocha działki, a dla wielu są kwintesencją ich życia.

Decyzje nad naszymi głowami

Tak naprawdę dopiero w czerwcu 2021 roku usłyszeli wprost o planach miasta. -A tak nad naszymi głowami latały decyzje, padały jakieś ogólne słowa o szerokim projekcie przeciwpowodziowych działań dla Gliwic, i gdzieś między wierszami pojawiła się kwestia tego nieszczęsnego polderu – mówią działkowcy.

Teren, o którym mowa to sześć ogrodów działkowych: Arenda, Brzoskwinia, Silesia, Nad Wodą, Chryzantema oraz Dalia. Zbiornik ma być zlokalizowany pomiędzy ulicami Królewskiej Tamy, Kujawską , Panewnicką. Prawie 800 działek, z których korzysta ponad 3000 tysiące osób, zostanie zlikwidowanych pod budowę 124 hektarowego tzw. suchego doku. – Czujemy się rozgoryczeni, choć to bardzo delikatne słowa, definitywnymi decyzjami miasta. Jakbyśmy nie mieli nic do powiedzenia o naszej ziemi – mówią działkowcy.

Przychodzą dzień w dzień. Niektórzy od 40 lat

Prezes Hadjuga mieszka w Gliwicach od 47 lat, od 20 w centrum, ogród działkowy jest jego drugim życiem. Od kiedy szefuje Brzoskwini także odpowiedzialnością za innych. – No i za przyszłość, teraz rysującą się raczej w czarnych kolorach. Nasz ROD liczy 57 działek, na każdej gospodaruje kilka osób, w sumie ponad 500 – wylicza Hajduga. Ostatnio podszedł do niego jeden ze starszych działkowców, 87 – letni pan, i z płaczem zapytał, czy to prawda, że ma się wynosić, bo on chyba tego nie przeżyje. Działka, jedna z piękniejszych, to jego wielka radość. -1 co ja mam mu powiedzieć? – prezes milknie.

Folder wpisany, ale nie zaktualizowany 124 hektarowy polder pojawiła się w 2020 roku, w projekcie uchwały dotyczącej wieloletniej prognozy finansowej. Radny Łukasz Chmielewski, wspólnie z klubowym kolegą, Tomaszem Tylutko, wyśledzili zapis związany z inwestycją, ale urzędnicy się z zapisu wycofali. Obaj, na posiedzeniach komisji bezpieczeństwa, dopytywali o co chodzi i złożyli w tej sprawie interpelację. W odpowiedzi znalazły się informacje dotyczące ogromnego polderu, lecz bez konkretnych dat oraz źródeł finansowania. – Wtedy wypłynęła likwidacja 800 ogrodów działkowych, dowiedzieliśmy się też o uzgodnieniach z Wodami Polskimi, które, jak napisano, być może będą partycypować finansowo, jednak większość ma opierać się na unijnej dotacji – wyjaśnia Chmielewski. W końcu zapis się w uchwale znalazł, a radni ją przegłosowali. Przeciwko był klub PiS.

Temat likwidacji działek wrócił w lipcu 2021 roku Na sesji omawiano uchwałę – sprawozdanie dotyczące bezpieczeństwa powodziowego. I znowu Chmielewski dopytywał o różne kwestie, ale od przewodniczącego rady i innych radnych Koalicji dla Gliwic Zygmunta Frankiewicza usłyszał, że sprawa była przedmiotem dyskusji roku temu, poza tym radni już uchwałę przyjęli, więc dziwią się, że Chmielewski do tego wraca. – A wrócić trzeba było, bo gdy zacząłem temat drążyć, okazało się, że Wody Polskie mają zupełnie inne zdanie niż miasto w kwestii finansowania – kwituje radny.

Działkowcy mają do władz miasta wiele pytań

Na przykład: dlaczego polder w Gliwicach ma stanowić ochronę dla innych śląskich miast, być zlewnią Kłodnicy? Czy nie można zbudować wzdłuż biegu Kłodnicy kilku mniejszych polder ów, zmniejszając ryzyko zalania terenów? Kiedy poznają plany dotyczące budowy polderu? Co miasto może zaoferować w zamian za utratę miejsca relaksu dla kilku tysięcy mieszkańców? Te i wiele innych znalazły się w piśmie posłanki Lewicy Wandy Nowickiej wystosowanym do prezydenta. Nowicka jest bardzo zaniepokojona działaniami miasta. – Zwróciłam się z interwencją o odstąpienie od projektu budowy polderu w Ligocie Zabrskiej, która w nieuzasadniony sposób zniszczy dobro stan mieszkańców, narażając również miasto na ogromne koszty materialne – tłumaczy posłanka i czeka na reakcję urzędników.

Nic wspólnie nie montujemy

Wody Polskie oświadczenie w tej sprawie inwestycji i swojego ewentualnego udziału wydały jeszcze w czerwcu 2021 r., prawie trzy tygodnie przed sesją.

Wody stanowczo zaprzeczają jakoby kiedykolwiek zamierzały być inwestorem lub inicjatorem dla budowy polderu, nie są uczestnikiem montażu finansowego przedsięwzięcia i nie były także zaangażowane przy przygotowywaniu dokumentacji technicznej dla tej inwestycji oraz nie utożsamiają się z ideą i przedsięwzięciem, stanowiącym wyłączną inicjatywę miasta. Nie mogą być stroną zaangażowaną w inwestycję, a tym samym adresatem jakichkolwiek roszczeń względem niej – Linda Hofman, rzeczniczka Wód cytuje treść oświadczenia. Ale miasto widzi to tak: Kłodnica przebiega w ścisłej zabudowie śląskich miast, Gliwice znajdują się na ostatnim odcinku, w dolnej części zlewni, co powoduje iż w skali od 1 do 5 posiada 5, największe ryzyko powodziowe. Rzeka administrowana jest przez Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. – W związku z tym z tą instytucją prowadzone są rozmowy dotyczące zabezpieczenia przeciwpowodziowego od strony rzeki oraz planowane jest podpisanie porozumienia w zakresie realizacji inwestycji – wskazuje Maja Lamorska- Gorgol z Wydziału Promocji i Komunikacji Społecznej gliwickiego urzędu.

Miasto: ekspertyza, spotkania, odszkodowania

Miasto wskazuje, że potrzebę budowy polderu na Kłodnicy w okolicy ul. Kujawskiej wskazano już w grudniu 2012 r., w opracowaniu Głównego Instytutu Górnictwa, czyli ekspertyzie dotyczącej możliwych do przeprowadzenia działań hydrotechnicznych, mających na celu ochronę przed powodzią terenów położonych na obszarach granicznych Gierałtowic, Zabrza oraz w dalszym biegu Kłodnicy na terenie Gliwic. A obecnie trwa procedura realizacji dokumentacji projektowej.

– W ramach prowadzonego postępowania w RDOŚ strony mogły wyrazić swoją opinię i zgłosić uwagi. Niezależnie od tego organizowane były spotkania z przedstawicielami Polskiego Związku Działkowców oraz Rodzinnych Ogrodów Działkowych -w ostatnim czasie trzy: 31 maja, 16 czerwca oraz 8 lipca. Będą miały cykliczny charakter i omawiane są na nich również problemy polderu przy ul. Kujawskiej – wylicza Lamorska-Gorgol.

Co miasto zaproponuje działkowcom w zamian za utratę działek? Przedstawi nowe propozycje lokalizacji, co będzie zgodnie z ustawą o rodzinnych ogrodach działkowych. – Likwidacja wiąże się także z wypłatą odszkodowań. Docierają do nas sygnały o zainteresowaniu takim rozwiązaniem – dodaje urzędniczka.

Jednym ruchem wyciąć zielone płuca

Prezesi ROD są zgodni: wszystkie ręce na pokład. Żeby ratować ogródki przygotowali petycję, rozmawiają z posłami, angażują radnych, społeczników z różnych dzielnic, aktywnie włączył się zarząd okręgowy i krajowy ogrodów działkowych. Nie przeczą, że ogrody są zalewane, ale podtopienia to nie jakaś wielka woda – radzili sobie z nimi przez lata to poradzą i teraz. – Ciągle słyszymy z ust urzędników: zdegradowany teren, to niech tu do nas przyjadą i zobaczą jak pięknie mamy. Łatwo jednym ruchem wyciąć kolejne zielone płuca Gliwic, szczególnie kiedy zbiornik ma być jednorazowy – woda wpłynie i koniec – nie mogą zrozumieć zasadności takiego działania.

Czy, tak jak wskazują urzędnicy, otrzymali jakieś propozycje przenosin? Mówi się o terenie w Brzezince, w okolicy rezerwatu Dąbrowa. To 10 czy 15 hektarów, przy Kujawskiej – ponad 30. – Nie wiemy nic, o operatach szacunkowych, ile co ma kosztować, jak miasto sobie te przenosiny wyobraża – wylicza prezes Brzoskwini, podkreślając, że są otwarci na rozmowy.

Już wiadomo, że we wrześniu zaplanowano posiedzenie komisji bezpieczeństwa rady miasta poświęcone kwestii polderu. Mają być wszystkie strony: miasto, reprezentanci ROD oraz Wody Polskie.

Małgorzata Lichecka

źródło: Nowiny Gliwickie