Miłośnicy ptaków i dzikiej przyrody mogą na Podzamczu obserwować spore grupy wyjątkowo urodziwych ptasich przybyszów z dalekiej Północy.
Jak mówi Krzysztof Żarkowski, znany naszym Czytelnikom przyrodnik i miłośnik ptaków, nie można tego uznać za „nalot” jemiołuszek, choć takie zjawiska też miewają miejsce co kilka, czy kilkanaście lat.
– Te ptaki nie mają u nas lęgów, przylatują z północy, żeby tu przezimować. Rok temu było ich niewiele, a teraz sytuacja jest inna. Pamiętam sytuacje sprzed 10 lat, kiedy linie energetyczne w okolicach Tesco na Podzamczu były oblegane przez tysiące jemiołuszek, które chętnie żerowały na głogach i dzikich różach rosnących na nasypie kolejowym. W tym roku raczej tak nie będzie, bo przylot jemiołuszek zaczyna się w listopadzie. Faza dolotu ptaków dotarła do nas dopiero teraz, przez Pomorze i Lubuskie. Teraz na ogródkach działkowych w rejonie osiedla można zobaczyć grupki liczące od kilku do kilkudziesięciu ptaków. Dwie widziałem wczoraj – wyjaśnia Krzysztof Żarkowski.
Jak dodaje przyrodnik, ptaki były dosyć nerwowe, zapewne niepokoił je jakiś drapieżca, może krogulec. Kiedy mają spokój, chętnie żerują na wszystkich rodzajach jagód i leżących jeszcze gdzieniegdzie lub wiszących na drzewach owoców. Jemiołuszki na krzaku czerwonej dzikiej róży to piękny zimowy temat fotograficzny, zwłaszcza kiedy towarzyszy temu szadź czy śnieg. Uwielbiają też jarzębinę, więc chętnie zatrzymywały się w ubiegłych latach przy ul. Głównej, i w innych miejscach, gdzie ją mogły zastać, na Podzamczu również. Zgodnie ze swoją nazwą bardzo lubią też jemiołę, której zresztą pomagają się rozmnażać tam, gdzie ona występuje, bo u nas to rzadkość.
– Można skierować prośbę do ogrodników miejskich, żeby sadzili w miastach jarząby, które są nieduże, zdobią, są odporne na zanieczyszczenia, niewymagające i urosną nawet na hałdach, a zimą pomagają przetrwać ptakom. Jarzębinę chętnie jedzą także kosy i kwiczoły, jest ona naturalnym karmnikiem. Jemiołuszki pozostaną u nas do maja, kiedy odlecą na północ – mówi Krzysztof Żarkowski.
Jemiołuszki też zdobią. Są kolorowe, z malowniczym czubkiem na głowie, odzywają się wydając charakterystyczne trele. Przylatują z dzikiej tundry, więc nie boją się ludzi i do takiego stadka na dzikiej róży czy głogu można podejść nawet dość blisko. Co ciekawe, u siebie w domu jemiołuszki jedzą… komary i inne owady, nimi żywią swoje potomstwo, a u nas zimą przestawiają się na fruitarianizm.
– Jemiołuszki i gile przypominają mi dawny elementarz szkolny, w którym dzieci otrzymywał zadanie: „trzy jemiołuszki i dwa gile, ile to razem będzie ptaków?” Jedne i drugie były tak charakterystyczne dla naszej zimy, że dzieci mogły je łatwo skojarzyć. Jemiołuszki są miłym zimowym akcentem, nie robią żadnej szkody człowiekowi – mówi przyrodnik.
I wydaje się, że w tym roku szans, żeby je obserwować, będzie więcej – były już sygnały o ich pojawieniu się i w Boguszowie-Gorcach, i w Świebodzicach. Jak mówi Krzysztof Żarkowski, można odnotowywać ich pojawienie się i wraz ze zdjęciami wysyłać na jego profil LoveBirds lub do nas. Zatem w zimie w ptasim świecie też się sporo dzieje. A czy pojawienie się jemiołuszek zwiastuje nadejście śniegu i mrozu? Zobaczymy…